Grudzień 2011 – nr 58

2011 kończy się. Wielki rok dla Marany! Pozwolił nam przeżywać „ Boży galimatias” jak to mówiła błogosławiona Anne-Marie Javouhey. Tygodnie i miesiące usiane radościami, troskami, oczekiwaniami i nadziejami… A teraz zapraszamy Was do podziękowania za to Bogu razem z nami na początku tego przesłania.
Obchody Stulecia były punktem kulminacyjnym, od 15 do 18 września. Długo i pracowicie przygotowywane przez wszystkich, dały prawdziwe świętowanie z piękną pogodą: chorzy obecni i dawni jako goście honorowi, Siostry – siedmiokrotnie liczniejsze w związku z okolicznością, osoby zaproszone i przyjaciele, którzy przybyli dzielić modlitwę i radość oraz Wy wszyscy z różnych stron świata, którzy uczestniczyliście w tym sercem. Dziękujemy wszystkim.
Dzień 15 [września] był dniem modlitwy: kazania 2 kapłanów, różaniec do groty w ogrodzie, Eucharystia za zmarłych, odwiedzenie cmentarza i adoracja Najświętszego Sakramentu dla uwielbienia i podziękowania Bogu oraz powierzenia Mu Wielkiej Rodziny z Marany, której członkami jesteście wypełniły dzień.
16 września, jak w ulu, każdy dopinał na ostatni guzik swój program…
17 września – poświęcenie tablicy pamiątkowej i sali muzealnej, która prezentuje historię Marany. Następnie uroczysta Msza św. Pod przewodnictwem Jego Ekscelencji Fulgence Rabemahafaly, naszego arcybiskupa. Wspaniale udekorowane podium, zgodnie z maksymą błogosławionego Ojca Beyzyma: „ Nic nie jest zbyt piękne dla Boga” wieńczył tekst ze św. Mateusza:
„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych braci moich – mnie uczyniliście”
Nasi chorzy, z których wielu jest analfabetami, śpiewali z całego serca CREDO po łacinie, wyrażając swoją jedność z całym Kościołem. Troje naszych pracowników otrzymało Medale za Pracę od władz administracyjnych. Przyjęcie koktajlowe dla wszystkich uczestników zakończyło to bardzo wypełnione przedpołudnie.
Na 18 września przygotowaliśmy wspólny posiłek dla chorych i ich rodzin (około 150 osób). Siostra Klaudia na tą okazję utuczyła indyki i siostry posługiwały chorym zebranym na dziedzińcu, ubranym w świąteczne ubrania: polo z logo stulecia, kapelusze, spódnice… i nowa zastawa dla każdego. Przy dźwiękach bębnów i tanecznych pląsach Sióstr, wjechało wielkie, udekorowane ciasto. Ze wzruszeniem obserwowaliśmy radość i błyszczące oczy maluchów, które nigdy nie widziały czegoś podobnego oraz emocje starszych chorych, przy jego dzieleniu.
Po południu chorzy i siostry przedstawili śpiewy, tańce i skecze ku radości wszystkich.
Oto krótkie sprawozdanie z tego, co przeżywaliśmy. Wcześniejsze przygotowania tej rocznicy były także okazją aby uwrażliwić naszych chorych na zalążki i historię tego dzieła, którym jest Marana. Odwiedziliśmy grób „Ramarana”, miejsce pierwszego szpitala, gdzie miał również miejsce piknik oraz sadzenie drzew tak, jak robił to Brat Dursap. Obecni chorzy bardzo nam pomogli przy nagraniu DVD, na którym jest przedstawiona teraźniejszość i przeszłość Marany. Każdy mógł się lepiej poczuć, dowiadując się, że obecne leczenie trądu prowadzi do całkowitego wyleczenia, podczas gdy ich poprzednicy nie mieli tyle szczęścia i często żyją jeszcze, ale okaleczeni.
Wykorzystaliśmy również okazję, aby nagłośnić w radio i prasie istnienie Marany i uświadomić, że leczenie trądu jest możliwe i bezpłatne.

We wspólnocie przeżywaliśmy również trudne chwile. 10 czerwca, po wielu cierpieniach, odeszła do Domu Ojca Siostra André Lalahy od dwóch lat pracująca w Androhibe: misja w Mahabako, gdzie była odpowiedzialna za wykrywanie choroby, nie zapomni nigdy jej poświęcenia. Jej wiedza dermatologiczna pomogła wielu chorym. 7 czerwca przyszła kolej na naszą Siostrę Geneviève, aby opuścić nas dla Życia i Radości wiecznej. Przytomna i spokojna do samego końca w ostatnim dniu dziękowała za 105 lat życia, 83 lata powołania. Zostawiła nam piękny przykład Służby. Spoczywa na cmentarzu w Maranie pomiędzy misjonarzami i chorymi. Powierzamy je Waszym modlitwom.

Po radościach świętowania stulecia przeżywamy okres ślubowań:
Przybycie Siostry Louise Solange Rafarahanta, świeżo po wrześniowych ślubach. Wyjazd Siostry Claude Ravaoarivelo na nową misje do Talata Vololondry niedaleko Tananarive. Wyjazd Siostry Odette Rasoanjanahary na studia medyczne do Tananarive. Zostaje nas 6 Sióstr aby służyć chorym. Pomiędzy młodymi aspirantkami: 1 postulantka, 2 zaczynają prepostulat a 2 pragnęły powrócic do rodzin. 5 nowicjuszek przyjechało, aby dzielić nasze życie i pracę i rozpoznać swoje powołanie. Powierzamy Waszej modlitwie te młode, szczodre dusze, aby poszły za Chrystusem. Współpracownik Fidesco, po 3 miesiącach pobytu, wrócił do Francji, aby kontynuować swój projekt służby misyjnej. Gościliśmy sporo nowych osób, często zdziwionych odkryciem trędowatych. Wiele osób myśli, że trąd już nie istnieje. Są oczarowani całością Marany i sposobem, w jaki wioska jest zorganizowana.

Tak, jak Wam pisaliśmy w Kurierze z poprzedniego roku, rozpoczęliśmy remont sanitariatów dla chorych. Wielkie prace, powierzone zaufanemu przedsiębiorstwu, które mimo wszystko nas rozczarowuje. Praca jest dobrze wykonana, finanse dobrze zarządzane, niestety prace, które miały się zakończyć w kwietniu trwają do dziś (listopad). Nie ma kabin natryskowych i prowizoryczne WC od roku służą chorym, podczas gdy higiena jest podstawa leczenia trądu!!! Prosimy o modlitwę, aby wszystko zakończyło się szybko i przed porą deszczową.
Oczywiście przygotowanie obchodów Stulecia zmusiło nas do tysiąca i jednej pracy, aby przyjąć dobrze naszych przyjaciół.
Musimy zastanowić się nad « mikroprojektami » , które przynoszą dobre rezultaty dla jednych ale drugim stwarzaja problemy i trudności w relacjach z chorymi w momencie ich powrotu do wioski… (zazdrość…)

Rok szkolny zakończył się sukcesem dla czwórki naszej młodzieży , która ukończyła szkołę podstawową. Zapisaliśmy 4 chłopców do Oratorium Don Bosco i 3 innych do „armii” przygotowawczej. Mieszkają w małym mieszkaniu, które wynajmujemy w pobliżu szkoły a na weekend wracają do Marany podsumować pracę i zaopatrzyć się na następny tydzień pracy. Jeden ze starszych chłopców, który ukończył kształcenie w specjalności „Drzewo” i pracuje w warsztacie w mieście, odwiedza ich co wieczór i zapewnia nadzór. Powierzamy ich Waszej modlitwie, bo nawet pod opieką adeptów Don Bosco nigdy nie wiadomo, co im przyjdzie do głowy a ich rodzice są daleko.

Wiele rodzin po wyleczeniu powróciło do swoich wiosek i w szkole mamy tylko 15 dzieci w mieście a 6 w szkole podstawowej.
Kształcenie dorosłych, po pewnych przestojach związanych z wyjazdem osoby odpowiedzialnej, reaktywowano na początku października. Młodzi chłopcy są bardzo zmotywowani do pracy i nauczycielka również. Ona zajmuje się również wdrożeniem do porządku (niewdzięczna lecz nieoceniona posługa) i czystości przy posługiwaniu chorym. Łagodnie i stanowczo, krok po kroku pozwala poznać wszystkim smak piękna i czystości.
Rozpoznajemy również możliwość zagospodarowania wiedzy wielu chłopców między 7 a 15 rokiem życia na poziomie CM1 i CM2 którzy rozpoczynają leczenie.

A teraz mała anegdota z życia Marany. 20 października podczas śniadania usłyszeliśmy krzyki na dziedzińcu i głos dzwonu z wioski !! Na pewno alarm pożarowy. Wszyscy pospieszyliśmy na ratunek i zastaliśmy na miejscu dwóch małych pastuszków, Noël’a i Mike’a, którym, jak zeznawali, ukradziono w lesie barany. Dwóch chłopaków wspomaganych potem jeszcze przez trzech innych, ze strzałami i siekierami przyszło i powiedziało, żeby się wynosili, bo stado należy do nich i zabrali 31 sztuk: jagnięta, ciężarne owce i barana…WSZYSTKO. Pastuszkowie próbowali śledzić napastników, aby dowiedzieć się skąd przybyli, ale strach przed strzałami kazał im wrócić do domu. Niemi ze strachu i emocji stali otoczeni kolegami, którzy ich wypytywali, aby szybko pojąć o co chodzi. Niezwłocznie, wszyscy sprawni udali się na poszukiwania, alarmując jeszcze dzwonem. Dwójka maluchów została posłana, aby nas zawiadomić. Prośba do kierowców i dwóch wyruszyło, każdy w innym kierunku, aby mieć panoramicznie w zasięgu wzroku wyjście z lasu. Chorzy szli śledząc na ziemi „baranie bobki „ w poprzek lasu. Szybko dogonili stado. Złodzieje w panice uciekli a stado w komplecie wróciło przyjęte owacjami i radością. My w międzyczasie wysyłaliśmy SOS do błogosławionego Ojca Beyzyma, aby zatrzymał stado i zmusił złodziei do ucieczki. A więc wielka pieśń wdzięczności zabrzmiała w kaplicy przed Ojcem Beyzymem. Dziękujemy za WSZYSTKO Panu.

Nasi chorzy : Marana potwierdza swoje powołani do wykrywania, leczenia i otaczania opieką chorych nawet po ich wyleczeniu, ponieważ często bolesne następstwa choroby wymagają ich powrotu do ośrodka na długie leczenie problemów skórnych i nerwowych… W 2010 roku przyjęliśmy 23 nowych pacjentów a w 2011 mamy 50 przypadków, z czego ok. 15 między 7-15 rokiem życia. Bezrobocie nam niestety nie grozi!!! Cieszymy się, że przychodzą zanim będzie za późno, ponieważ jesteśmy w stanie ich leczyć i, dzięki Waszej wiernej pomocy, karmić, ubierać i uczyć. Dziękujemy za udział w naszym posłannictwie.
Z pewnością zadajecie sobie pytanie, czy to oznacza nawrót i wzrost zachorowań na trąd. My również zadajemy sobie to pytanie, ale brak informacji centralnej z całej wyspy powoduje na razie brak odpowiedzi na nie. Nowe przypadki trafiają do nas w czasie naszych wypraw w teren oraz poprzez wcześniejszych pensjonariuszy, którzy starają się namówić swoich przyjaciół czy rodzinę dotkniętych chorobą, aby jak najszybciej trafili do Marany. Ojcowie z buszu również współpracują aktywnie.
Organizacja naszej wioski przeżywa ważną zmianę, próbujemy łagodnie zorganizować dzielnicę rodzinną, która w 50% uległa wymianie: 4 dawne rodziny wyjechały a na ich miejsce przybyły 3 nowe z rodzicami, braćmi, siostrami, kuzynami, kuzynkami, osieroconymi dziećmi: 3 chorych w każdej rodzinie. To przykre, ale to dla nas dobry omen, ponieważ im młodsi przybywają, tym większa nadzieja na ich wyleczenie bez następstw i szansa na lepszą przyszłość.

Sygnalizujemy przy okazji przypadek « Rene », naszego wielkiego chorego z 2009 roku. Otrzymaliśmy wiadomości od niego. Czuje się dobrze i uczy się w 9 klasie z bardzo dobrymi wynikami. Wielu członków jego rodziny jest zarażonych, ale nie są jeszcze gotowi przyjechać na leczenie do Marany. Módlcie się za nich, aby jak najszybciej zdecydowali się na leczenie.
Pozytywnym sygnałem, naszym zdaniem, jest również chęć szybkiego powrotu do domów po leczeniu młodych ludzi. Czują się bardziej odpowiedzialni za swoje rodziny, domy, ziemię. Wielu rozumie, że przyszłość zależy od nich samych i że zostaną dobrze przyjęci u siebie. Inaczej niż dawne rodziny, które miały tendencję do pozostawania w Maranie, ze strachu przed złym przyjęciem po powrocie we własnej wiosce lub braku samodzielności. Te częste „tam i z powrotem” zmuszają nas do zatrudniania większej ilości personelu do wykonania prac, które przedtem wykonywali chorzy. Więcej pieniędzy potrzeba na wynagrodzenia. Zmniejszenie się personelu zakonnego zatrudnionego przy zabiegach zmusił nas do zatrudnienia 2 młodych pielęgniarek świeckich, które właśnie skończyły studia i będą dzielić naszą pracę. One zapewnią bieżące zabiegi, co pozwoli Siostrze pielęgniarce bardziej otoczyć opieką duchową osoby, które tego potrzebują oraz zająć się kształceniem personelu medycznego i nadzorem.
W październiku, pomimo suszy, która solidnie naruszyła wydajność naszych źródeł, Marana była przystrojona przez wszytkie krzewy róż pełne kwiecia, żywopłoty z głogu, matowe Jacarandy i bzy…a my chwaliliśmy Boga za Jego Cuda.Ofiarowaliśmy te pachnące bukiety jako dziękczynienie za naszych hojnych darczyńców, za Wasze paczki i listy, które pozwoliły nam przygotować wspaniałe święto dla naszych chorych, za Waszą wierną przyjaźń, która dodaje nam odwagi i wytrwałosci mimo deficytu personelu zakonnego.Przyjmijcie te bukiety róż, które wyrażają gorącą wdzięczność naszą i naszych chorych. Wybaczcie, że nie piszemy częściej. Przepraszamy za długie oczekiwanie na pocztę… lub jej zagubienie.Nasza praca jest ciężka a zmęczenie i wiek nie zawsze pozwalają nam zrealizować to, co bardzo chcielibyśmy np. napisać do Was.
“ Gdyby każdy człowiek, każdego dnia rzucił jeden kwiat na drogę swojego bliźniego, ziemskie drogi oferowałyby tylko radość”

W tą wigilię Bożego Narodzenia i Nowego 2012 Roku życzymy Wam, abyscie nadal rozsiewali kwiaty przyjaźni i dzielenia się, aby ziemskie drogi zajaśniały radością tak, jak to dzięki Wam stało się w Maranie.

Z braterską miłością, wdzięcznością i modlitwą wspólnoty oraz chorych. Życzymy wszystkim:

Radosnych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego roku 2012 z Jezusem, Maryją i Józefem

 

Tłumaczenie: mgr Jadwiga Staromiejska