Marana

W dniach 2-16 października 2024 r. grupa pielgrzymów wyruszyła na Madagaskar  „Śladami Ojca Jana Beyzyma”. W dniu 5. 10 pielgrzymi między którymi były 2 członkinie Towarzystwa Przyjaciół Trędowatych im. ojca Jana Beyzyma, dotarli do Marany,  gdzie znajduje się szpital dla trędowatych, wybudowany przez o. Jana. Mieliśmy okazje uczestniczyć we Mszy św. w kaplicy, w której także modlą się chorzy oraz ozdrowieńcy – przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej przywiezionym z Polski, przez o. Beyzyma.   Kunszt rzeźbiarski można podziwiać oglądając ramy obrazu Matki Bożej oraz drewniane tabernakulum. W tylnej części kaplicy znajduje się sarkofag kryjący doczesne szczątki Apostoła Trędowatych. Tam po Mszy św. przeszliśmy na prywatną modlitwę – byłyśmy wzruszone będąc tak blisko grobu Naszego Patrona, któremu polecałyśmy zarówno  Jego „Czarne pisklęta” jak i działalność TPT. 
W towarzystwie księdza kapelana Ośrodka, ojca Józefa  i siostry Sabiny odwiedziliśmy szpital, warsztat szewski, cmentarz z pierwszym grobem ojca Beyzyma, a przede wszystkim muzeum poświęcone Posługaczowi Trędowatych.

                              

         

 

 

Spotkanie dr Heleny Pyz z ambasadorami przy Stolicy Apostolskiej

Polska lekarka trędowatych Helena Pyz spotkała się z ambasadorami przy Stolicy Apostolskiej

Doktor Helena Pyz od 35 lat pracuje wśród trędowatych w Indiach. W Rzymie opowiedziała o swym doświadczeniu przedstawicielom korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej. Spotkanie odbyło się z inicjatywy ambasadora Adama Kwiatkowskiego, który podkreślił,
że o tak pięknym świadectwie polskości trzeba głośno mówić na arenie międzynarodowej.

Polska lekarka przyjechała do Wiecznego Miasta wraz z członkiniami Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, do którego należy, by modlić się o kanonizację Prymasa Tysiąclecia. Doktor Pyz jest ostatnią członkinią Instytutu, która na ręce bł. kard. Stefana Wyszyńskiego złożyła śluby wieczyste. W ambasadzie Polski przy Stolicy Apostolskiej spotkała się z dyplomatami akredytowanymi przy Watykanie i opowiedziała o swej służbie wśród trędowatych w Indiach.

– Ambasadorowie wychodzili poruszeni jej pracą wśród wykluczonych ze społeczeństwa. Mówili, że jest to piękne świadectwo nadziei w naszym naznaczonym wojnami i podziałami świecie – podkreślił ambasador Kwiatkowski, wyznając, że potrzeba więcej takich pięknych opowieści o Polsce.

– Doktor Helena z dumą mówiła o swojej polskości i o tym, czego nauczyła się w naszej ojczyźnie i co otrzymała od bł. kard. Wyszyńskiego – dodał ambasador.

Trąd nie jest historią

Na spotkaniu z polską lekarką trędowatych obecni byli m.in. przedstawiciele Izraela, Księstwa Monako, Rumunii, Macedonii Północnej i Słowenii. Ambasador Franc But z uwagą wsłuchał się nie tylko w historię ośrodka Jeevodaya, który 55 lat temu został założony przez polskiego pallotyna, ks. Adama Wiśniewskiego, ale dopytywał też o sytuację trędowatych dzisiaj.

– Okaleczone dłonie i inne widoczne rany po trądzie nadal pozostają stygmatem i wykluczają ze społeczeństwa – mówiła doktor Pyz.

 Lekarka wskazała na wyjątkowość kierowanego przez siebie ośrodka – nie tylko niesie on pomoc trędowatym i ich dzieciom, ale przede wszystkim jest domem,
w którym wszyscy wspólnie żyją i wspomagają się wzajemnie.

– W Indiach jest wiele centrów prowadzonych przez Kościół dla ludzi naznaczonych trądem, ale tylko nasz ośrodek jest prawdziwie ich domem – mówiła lekarka.

Z dumą podkreśliła, że Jeevodaya od samego początku funkcjonuje dzięki ogromnej hojności polskich serc. Pytana przez ambasadorów czy ośrodek otrzymuje wsparcie od indyjskiego rządu, wyznała, że nic takiego nie ma miejsca. Dodała, że po pandemii jej podopiecznym zostało odebrane nawet prawo otrzymywania przydziału ryżu dla ubogich, a ostatnio władze wprowadzają znaczące utrudnienia w otrzymywaniu pomocy finansowej z zagranicy.

– Bez środków z Polski nie przetrwamy – wyznała lekarka.

W rozmowie z Radiem Watykańskim doktor Pyz podkreśliła, że zależało jej na tym, by ambasadorzy zrozumieli, że trąd nie jest historią, ale wciąż istnieje. – Byłam niesamowicie wzruszona, że interesowało ich także to, jak dziś można realnie pomóc trędowatym – powiedziała lekarka. Dodała,
że już sam fakt tego, że przedstawiciele korpusu dyplomatycznego zechcieli przyjść na spotkanie z nią, jest wyrazem tak potrzebnego zainteresowania tą chorobą
i losem ludzi naznaczonych trądem.

– Same finanse nie wystarczą, potrzebna jest wrażliwość i zmiana mentalności, które prowadzą do integracji – powiedziała papieskiej rozgłośni. Podkreśliła też ogromną gościnność i serdeczność, z jaką została przyjęta w ambasadzie Polski przy Stolicy Apostolskiej razem z Marzeną Kozak, kierującą Sekretariatem Misyjnym Jeevodaya oraz swą wychowanką Savitri Sahu, którą nazywa córką.

Wsparcie papieskiego jałmużnika

Doktor Pyz złożyła także wizytę w Dykasterii Do Spraw Posługi Miłosierdzia, która w trudnym dla ośrodka czasie wsparła Jeevodaya finansowo, zapewniając środki na zakup podstawowej żywności i opłacenie pensji dla nauczycieli. Kard. Konrad Krajewski wyraził wdzięczność lekarce za jej trud i świadectwo życia na służbie Ewangelii. Dopytywał o największe wyzwania, a także o to, jak kolejne pokolenia młodych ludzi, którzy zdobywają wykształcenie w Jeevodaya, wspierają ośrodek.

– Odpowiadając na wyzwania, jakie Pan Bóg stawia przed nami, musimy być kreatywni i mieć dużo fantazji – podkreślił jałmużnik papieski, zachęcając do kontynuowania dzieła. Zauważył, że nie wszystkim da się pomóc, ale nie może to zniechęcać do podejmowania kolejnych działań i szukania nowych potrzeb, także wśród ludzi trędowatych i ich rodzin. Jako przykład podał zaangażowanie na rzecz bezdomnych i potrzebujących realizowane wokół placu św. Piotra.

– Kiedy zaczynaliśmy, mieliśmy jednego lekarza, a teraz mamy ponad 80. Wielu z nich to wybitni profesorowie różnych specjalizacji na co dzień pracujący w prywatnych klinikach. Nikogo nie zachęcaliśmy, sami się zgłosili, widząc dobro, które się dzieje – podkreślił kard. Krajewski, mówiąc, że teraz pomoc medyczną otrzymuje co miesiąc 1300 bezdomnych, którzy, w jakiejś mierze, są trędowatymi naszych czasów.

– Jak się żyje Ewangelią, to perspektywa pomocy wygląda zupełnie inaczej – podkreślił papieski jałmużnik. Doktor Pyz wyznała, że na początku swej pracy w Indiach przyjmowała rocznie ponad 13 tys. chorych i potrzebujących. Obecnie wyzwania są mniejsze, ale jej obecność wciąż jest potrzebna.

– Proszę nie myśleć o przyszłości, nie martwić się o to, czy starczy sił. My robimy to, co możemy zrobić dzisiaj, o resztę zatroszczy się Bóg, jeśli nadal będzie chciał tego dzieła. Charyzmat jest dany na konkretny czas. Wczoraj nie możemy zmienić, jutro jest niepewne, ale dziś jest w naszych rękach – powiedział papieski jałmużnik.

Doktor Helena wyznała, że dane jej jest cieszyć się owocami, których nie mogli zobaczyć założyciele Jeevodaya. Wymieniła postępującą integrację społeczną, coraz lepszą edukację dzieci z rodzin trędowatych, która realnie zmienia ich życie na lepsze i troskę kolejnych pokoleń wychowanków o tych, którzy przyszli do ośrodka już po nich.

Lekarka uczestniczyła też w audiencji środowej, po której miała możliwość rozmowy z papieżem Franciszkiem.

– Powiedziałam mu, że od 35 lat pracuję wśród trędowatych w Indiach i proszę o błogosławieństwo. Uśmiechnął się, zrobił mi mały krzyżyk ba czole i pojechał na wózku do kolejnej osoby – powiedziała doktor Helena, która sama też od lat porusza się na wózku inwalidzkim.

Jest to wynik przebytego w dzieciństwie polio. Jej przybrana córka wyznała, że spotkanie z papieżem za szybko się skończyło, jednak na zawsze zostanie w jej sercu. Savitri Sahu jest hinduistką, ale ma świadomość tego, kim jest Następca św. Piotra i jak ważne było to spotkanie dla jej „Mami”. O byciu matką tysięcy dzieci doktor Pyz mówiła też ambasadorom akredytowanym przy Stolicy Apostolskiej. Wskazała, że jest to dowód na to, że obietnice Boże przekraczają nasze wyobrażenia, wystarczy tylko zaufać. Przyszłość Jeevodaya doktor Pyz zawierzyła św. Janowi Pawłowi II, prosząc, by troszczył się o trędowatych i ich rodziny.

Beata Zajączkowska/vaticannews.va/pl/dm

11.07.2024

Relikwie bł. o. Jana Beyzyma w procesji na Skałkę

W dniu 12 maja 2024 r. odbyła się tradycyjna procesja z Wawelu na Skałkę. W tej  procesji biorą udział wszystkie stany – duchowieństwo, reprezentowane przez episkopat na czele z nuncjuszem papieskim, liczni kapłani, zakonnicy, zakonnice; a także świeccy reprezentujący różne stowarzyszenia katolickie, szkoły katolickie oraz parafie. W tej procesji niesione są feretrony, sztandary, a od kilku lat także relikwie świętych i błogosławionych, które ustawiane są na czas  uroczystej Eucharystii w pobliżu ołtarza, obok krzyża. I tym razem miały tam swoje miejsce relikwie bł. o. Jana Beyzyma, przyniesione przez delegację złożoną z dwojga członków Towarzystwa Przyjaciół Trędowatych, Kazimierę Solińską i Wojciecha  Jastrzębskiego (któremu towarzyszył wnuk Bartosz).

                                             

 

Kurier z Marany 2023/2024

Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich!

 Wielki Pokój na Ziemi!

 To jest nasze najgorętsze życzenie dla całego świata

 

Oto piękny rok łaski, który dobiega końca. Nasze Centrum miało w tym roku wiele okazji do radości i chętnie podzielimy się z wami niektórymi z nich.

Rok rozpoczął się obchodami 70. rocznicy Światowego Dnia Trądu, ogłoszonych przez FUNDACJĘ RAOULA FOLLEREAU. Jest to dzień, na który co roku czekają chorzy na trąd oraz wszyscy, którzy wokół nich i dla nich pracują. Dla Marany był to czas wyjątkowy, ponieważ dzięki uprzejmości FRF Francji Siostra Sabina została zaproszona do udziału w sympozjum w Watykanie na temat trądu.

  < Dla mnie była to świetna okazja, aby spotkać i poznać ludzi, którzy poświęcają się tym zapomnianym osobom, zapomnianym lub odrzuconym przez społeczeństwo. Serdecznie dziękuję Fundacji i wszystkim jej członkom z Francji i Madagaskaru, którzy ułatwili mi podróż
i pobyt w Europie
. >

W Maranie ten dzień został uczczony w ostatnią niedzielę stycznia mszą szczególnie dobrze przygotowaną przez nasze młode siostry, po której nastąpił przyjacielski posiłek, następnie różne gry i tańce, a na zakończenie dnia mecz piłki nożnej pomiędzy młodymi ludźmi niższego seminarium duchownego i młodych pracujących chorych.

W Zgromadzeniu mieliśmy radość powitać naszą Siostrę Radną Generalną dla Afryki i Madagaskaru w osobie Siostry Marie Fatimy Faye, co było długo oczekiwaną, bardzo ubogacającą i pocieszającą wizytą.

W tym roku z radością świętowaliśmy śluby czasowe 6 młodych sióstr i zaangażowanie definitywne 3 sióstr poprzez śluby wieczyste. Dziękujemy Panu za powołania i drogi już przebyte przez nasze młode siostry! Rok 2O23 to także sukces dwóch sióstr, które ukończyły studia: lekarskie i pielęgniarskie.

W okresie wielkanocnym to był najwyższy czas na przyjmowanie sakramentów: dwie młode kobiety, które przez kilka lat przebywały w leprozorium zostały ochrzczone, a trzej nasi młodzi ministranci przyjęli komunię prywatną.

W tym roku łaski Ksiądz Józef PAWŁOWSKI, nasz kapelan oraz Siostra Sabina, dyrektorka leprozorium, obchodzili 12 października – w ostatni dzień święta bł. Jana Beyzyma – jubileusz 50-lecia życia zakonnego! Była to dla naszej dużej rodziny wspaniała okazja do radości, którą mogliśmy podzielić się z siostrami św. Józefa z Cluny z czterech wspólnot, które przybyły specjalnie, aby powiększyć liczną rodzinę z Marany. Data ta jest zazwyczaj dniem pielgrzymek, aby pomodlić się przy grobie ojca Jeana Beyzyma, co oznacza, że ​​było obecnych kilku polskich księży, rodaków ojca Beyzyma i ojca Józefa, którzy licznie przybyli wraz z jezuickimi ojcami z Fianarantsoa, ​​aby otoczyć te Jubileusze „Chwała i cześć Bogu naszemu!”

Dla naszych pacjentów radość z powrotu do rodziny i wsi po opiece i leczeniu jest naprawdę duża, pomimo czasami przykrych niespodzianek. Jak na przykład w przypadku trójki rodzeństwa, braci i siostry: najstarszy Dalo, który ma 23 lata, i dwójka najmłodszych, 11 i 8 lat. Ich matka zmarła, gdy przybyli do kolonii dla trędowatych, a rok później, kiedy wrócili do wioski, ojciec ożenił się ponownie i dał im do zrozumienia, że ​​nie ma już dla nich miejsca w domu, zmuszając ich do spania na zewnątrz u sąsiadów. Podczas gdy najmłodszy musiał kilka dni później wrócić do kolonii dla trędowatych z powodu powikłań związanych z chorobą, Dalo zebrał  się na odwagę i opowiedział nam o swojej smutnej sytuacji. Dlatego za obopólnym porozumieniem z Fundacją Raoula Follereau postanowiliśmy pomóc Dalo w ukończeniu prostego domu (wzorowanego na wioskowych), a najmłodszym w nauce czytania i pisania, aby mogli kontynuować naukę z myślą o lepszej przyszłości. Na szczęście ten przypadek nie pozwala nam na uogólnianie koncepcji, jaką wszyscy mają na temat trądu. Małżonkowie, a także dzieci pacjentów czasami proszą o opiekę nad pacjentem i pełnienie roli poręczyciela, aby pomóc mu w kontynuowaniu leczenia, pozostając w domu, w gronie rodziny.

W roku 2023 mieliśmy 30 nowych przypadków. Biorąc pod uwagę, że leczenie może trwać od 6 do 18 miesięcy (lub dłużej w zależności od potrzeb poszczególnej osoby), daje to liczbę leczonych chorych do 54 – w tym 18 wyleczonych, 1 zmarły, 3 osoby, które straciły wzrok i 13 chorych dochodzących.

Jeszcze w ramach reintegracji mieliśmy wyjazd rodziny z 4 małymi dziećmi (od 12 miesięcy do 7 lat). Leczenie zakończyli rodzice i dwójka najstarszych dzieci. Udało nam się przekazać im niewielką sumę pieniędzy na naprawę chaty zniszczonej przez złą pogodę i cyklon, a także na założenie plantacji trzciny cukrowej, aby ożywić działalność rolniczą.

Wśród nowych przypadków znalazły się matki rodzin z dość zaawansowanym stopniem niepełnosprawności 2 stopnia każda oraz dzieci w stanie niedożywienia, którymi mogliśmy od razu się zająć, zwłaszcza wzbogacając dietę. Narovana miała 18 miesięcy, kiedy przyjechała ze swoją 34-letnią matką, porzuconą przez męża bez pracy i domu (mieszkała na głównym rynku miasta z trójką małych dzieci). Krótka anegdota, całkiem banalna: dwójka najstarszych dzieci pierwszego wieczoru, gdy się myły, wykrzykiwała z radości, że udało im się umyć przy świetle i przebrać, i ogłosiła, że ​​jest szczęśliwa, że ​​śpi w łóżku z czystą pościelą i kocami.

Pozostałe nowo przybyłe gospodarstwa pochodzą z buszu.

Do naszej małej szkoły wprowadzającej uczęszcza obecnie 18 dzieci w Maranie. Mają od 3 do 10 lat i są albo chorymi dziećmi, albo dziećmi bez matki, których ojciec podlega przewlekłemu leczeniu lub opiece. Mamy też około dwudziestu nastolatków, którzy kontynuują naukę (gimnazjum i liceum) w Fianarantsoa. ​​Jeden z nich zdał maturę z wyróżnieniem.

Trochę historii

Goście i turyści przejeżdżający przez Maranę często proszą nas o wyjaśnienie historii i funkcjonowania szpitala, a my cieszymy się, że możemy w tym liście podzielić się z Państwem tym, co im mówimy.

Marana

Marana to mała wioska położona w ładnym lesie 7 km od Fianarantsoa (gdzie znajduje się Szpital Uniwersytecki Tambohobe – Fianarantsoa jest stolicą Betsileo i położona jest około 400 km na południe. Od miesiąca mała mobilna przychodnia złożona z czterech osób z Marany udaje się do buszu w celu aktywnej kontroli przesiewowej w odizolowanych regionach. W tym roku nasze siostry podczas jednego z wyjazdów, aby spotkać się z ludnością, przebyły aż 18 km. Wyczyn !

Jak Marana obecnie działa i funkcjonuje?

Funkcjonowanie Marany opiera się na istnieniu potężnej sieci solidarności, której wszyscy jesteście częścią. Pomoc, którą otrzymujemy, przybiera różne formy, od przelewów bankowych po darowizny w postaci materiałów, narzędzi, sprzętu, takiego jak odzież, komputery, tkaniny… a nawet porady dotyczące zarządzania, nie zapominając o Waszych wizytach, które również bardzo doceniamy. Każda darowizna jest dla nas przejawem solidarności i miłości oraz pozwala na prawidłowe funkcjonowanie Marany z korzyścią dla pacjentów i ich rodzin. W imieniu całej społeczności i pacjentów serdecznie dziękujemy.

Nie zapomnijmy wspomnieć o udziale pacjentów, gdy zdrowie im pozwala, którzy pracują przy utrzymaniu nieruchomości, na polach i pomagają społeczności w utrzymaniu przyjaznego i zawsze czystego miejsca.

 W ten sposób kończy się nasz list i nie możemy nie podziękować wszystkim osobom, które wspierają Maranę.

Drodzy wierni przyjaciele, drogie stowarzyszenia, kochane organizacje i wszyscy, którzy wspierają nas od niedawna lub od wielu lat, pragniemy Wam powiedzieć: DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!

Te proste słowa nie wystarczą, aby wyrazić naszą wdzięczność i nasze nieskończone uznanie dla Was, ale pamiętamy o Was w naszych modlitwach i modlimy się, aby nasz Pan wyjednał Wam pokój, zdrowie i nadzieję na rok 2O24.